Zdrowie i samopoczucie w rozmiarze plus

Uwaga, będzie mocno subiektywnie!
Nad tym, jak było naprawdę z moim zdrowiem i samopoczuciem zaczęłam się zastanawiać niedawno pod wpływem pewnego wydarzenia. Byłam na szkoleniu, jeden z wykładów prowadziła dziewczyna tak bardzo podobna do grubej mnie. Mniej więcej w moim wieku, mniej więcej mojego wzrostu i wagi sprzed odchudzania, o bardzo zbliżonej figurze i typie urody. Mówiła ciekawe rzeczy, była dobrze przygotowana, ale moją uwagę zwrócił jej ciężki oddech. Dostała zadyszki od samego mówienia! Nie wielkiej zadyszki, nie takiej jak po biegu, ale oddychała zdecydowanie ciężej niż powinna. Zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie, bo już zdążyłam zapomnieć jak ciężko oddychało mi się z dodatkowym balastem. Jak od czasu do czasu ktoś przez telefon pytał czemu jestem taka zdyszana. Mimo wszystko ja cały czas oszukiwałam sama siebie, że wcale nie jest z moim oddechem źle. Teraz też często słyszę przez telefon: a co ty taka zdyszana? Z tą różnicą, że zdarza się to jak ktoś zadzwoni gdy ćwiczę.
Moje serce też odwalało kawał koszmarnej roboty, szczególnie w ciąży. W ciąży miewałam tętno spoczynkowe sięgające 140 uderzeń/minutę. A 100-110 to była norma. W tej chwili moje normalne tętno to ok. 60 uderzeń/minutę. Połowę mniej. I ciśnienie też mam lepsze. Jestem przekonana, że mojemu sercu z tym zdecydowanie lepiej. Czytaj więcej o Zdrowie i samopoczucie w rozmiarze plus

29 kg – ile to rozmiarów

Do celu brakuje mi jeszcze jednego kilograma, ale żeby nie zarzucić bloga całkiem tematem diety i zmian jakie we mnie zaszły, gdy cel osiągnę, to już dziś podejdę do tego tematu. Myślę, że ten 1kg już tak bardzo dużo nie zmieni w moich wymiarach. Pod ścianą tekstu są zdjęcia, więc cierpliwości.
Długo unikałam mierzenia się, dlatego nie powiem dokładnie ile gdzie miałam na początku odchudzania. Z tego co pamiętam, to w talii było to około 90 cm, w biuście 115 cm (ale pamiętajcie, że karmiłam piersią). W moich chudych, licealno-gimnazjalnych czasach w biuście miałam 92 cm, w talii 67 cm – ze względu na budowę żeber nigdy nie będę mięć wąskiej talii, a w biodrach 88 cm. Ważyłam jakieś 57 kg i miałam ok. 173 cm wzrostu. Przynajmniej wzrost się nie zmienił. W tej chwili w biuście mam 95 cm, w talii 73 cm, w biodrach 88 i ważę 66 kg. Kilogramów 9 na plus, a centymetrów niedużo – magia mięśni. Czytaj więcej o 29 kg – ile to rozmiarów

Dzień bez diety

Nie, nie będzie to post o Międzynarodowym Dniu Bez Diety, który wypadał miesiąc temu. Nie świętowałam go. Dzisiaj będzie o tym, co anglojęzyczni nazywają „cheat day”, a więc dniem oszustwa. Całość z dedykacją dla Daniela, bo to rozmowa z nim skłoniła mnie do podjęcia tego tematu.
Zacznijmy od tego czym jest taki „dzień oszustwa”, to po prostu dzień, gdy dieta schodzi na dalszy plan. Gdzie posiłków się nie waży, nie mierzy i nie analizuje składu każdej rzeczy wkładanej na talerz i do ust.
Jakie są zalety takiego dnia? Takie same jak każdego urlopu. Odpoczynek przede wszystkim. Odejście od rutyny, wrzucenie na luz. Ale tak jak urlop nie byłby urlopem, gdybyśmy brali go za często tak samo na diecie za często nie można pozwolić sobie na odstępstwa.
Jak to u mnie wygląda? Moje zapotrzebowanie przy obecnym stopniu aktywności, to ok. 2200 kcal. Mój dzień na diecie to 1400-1700 kcal uzyskiwanych ze zdrowych produktów. Mniej więcej raz na tydzień pozwalam sobie, by w tych 1700 kcal znalazło się coś mniej zdrowego, na co akurat mam ochotę. Od czasu do czasu – nie więcej niż dwa razy w miesiącu, a zazwyczaj rzadziej, dobijam do 2000 kcal. Czytaj więcej o Dzień bez diety

HAES, Tess Munster i inne potwory

Ostatnio zanurkowałam w czeluści Internetu i poczytałam o HAES (Health at every size – Zdrowie we wszystkich rozmiarach), Fat Acceptance oraz o jednej z czołowych przedstawicielek czyli Tess Munster znanej również jako Tess Holiday. Potem napisałam tę notkę i wrzuciłam do folderu z notkami na przyszłość. Wyciągam z okazji okładki magazynu People z Tess w roli głównej.
Zacznijmy od tego czym jest HAES. HAES uważa, że żeby być zdrowym trzeba słuchać swojego organizmu. Tu się zgadzam. Uważam, że nasz organizm wie, czego potrzebuje i nie należy ignorować sygnałów, jakie nam wysyła. Tylko wszystko w zdrowych proporcjach, a zdrowe proporcje to to, czego wyznawcom HAES brakuje. Ja przez spełnianie zachcianek rozumiem układanie swojej diety tak, by w limicie kalorycznym zmieścić to, na co mam ochotę, a pominąć to, od czego kompletnie mnie odrzuca. Od tygodnia na śniadanie jem banana i kilka orzechów, bo tylko na to rano mam ochotę. Przez cztery miesiące codziennie jadłam kaszę mannę. Przez prawie pół roku nie spojrzałam na pieczywo. Przez miesiąc codziennie wypijałam cztery kubki kawy zbożowej. A potem z dnia na dzień przestawałam. I to wszystko tylko dlatego, że czułam, że tak będzie dobrze. Równocześnie, tak jak pisałam wcześniej: wszystko miałam pod kontrolą, wszystko to mieściło się w moim planie dietetycznym. HAES poprzez spełnianie zachcianek rozumie zjedzenie trzeciego hamburgera bez myślenia o kaloriach i konsekwencjach. Bo, według nich, zdrowym można być w każdym rozmiarze. Nawet tym, który powoduje problemy z poruszaniem. Umiar jest tym, czego w tej całej ideologii brakuje. Czytaj więcej o HAES, Tess Munster i inne potwory

Czego nie daje odchudzanie

Często widzę różne artykuły i wpisy w Internecie, że odchudzanie jest magicznym środkiem na wszystkie problemy tego świata. Nie, nie jest. Naprawdę. Nie jest tak, że osoby szczupłe z automatu są szczęśliwsze, a taki wniosek płynie z niektórych tekstów.
Moje odchudzanie zmieniło trochę w moim życiu, ale jednak przełomowy moment nastąpił później. Wtedy postanowiłam popracować nad sobą „wielowątkowo” i to wtedy wiele rzeczy się zmieniło. A nie był to ani początek, ani koniec mojego odchudzania, miałam wtedy na koncie ponad 20 zrzuconych kilogramów. I dalej nie bardzo lubiłam to, co widziałam w lustrze. I dalej miałam problem z tym, w którą stronę powinnam iść. Coś tam skrobałam przy książce, ale bez dużego przekonania. Wzięłam się porządnie za pisanie, zamiast jak zwykle poddać się i przestać pisać a to co już mam czekałoby kolejne siedem lat aż mi się zachce na chwilę. Siedem lat, bo właśnie tyle lat temu pierwszy raz wpadłam na pomysł, na którym opiera się fabuła. Pomysł zmieniał się i ewoluował, ale nie zmienia to faktu, że pierwszy raz o tym pomyślałam te siedem lat temu. Czytaj więcej o Czego nie daje odchudzanie