Czekając na porażkę

Wczoraj pochwaliłam się na Facebooku, że wysłałam „Chichot chochlika” do agencji literackiej – zobaczymy czy będą zainteresowani. Od kilku dni przygotowywałam się do tego zarówno psychicznie jak i wprowadzając do książki ostatnie szlify. Od korekty odciągała mnie myśl o tym, że muszę napisać notkę na bloga, ale nie notkę na bieżąco. Notkę, którą opublikuję, gdy dostanę odpowiedź odmowną.
Zdałam sobie sprawę, że często w ten sposób radzę sobie ze stresem oczekiwania: przygotowuję się na najgorsze. Czy to jest dobra strategia? Chyba tak, pozwala nie tylko ocenić realny wpływ ewentualnej porażki na życie, ale oswoić emocje i przygotować sobie miękkie lądowanie.  Czytaj więcej o Czekając na porażkę

Pisanie dla opornych: Marzenia i mrzonki

 Dochodzi pierwsza w nocy, nie mogę spać, bo jest duszno i burzowo, więc zamiast tego jeszcze chwilę temu leżałam w łóżku i snułam plany i marzenia. Jeśli uważacie, że pierwsza w nocy to wczesna pora, to pamiętajcie, że przed siódmą (a więc za sześć godzin!) wstaną moje dzieci i nie będą mieć litości.

Myślę, marzę i kalkuluję przede wszystkim w temacie wydawniczym. Z kalkulacji wynika, że gdybym sprzedała 20 sztuk mojej książki, to mogłabym na tym nie stracić. 20 sztuk – brzmi realnie, chociaż jak zaczęłam liczyć to doliczyłam do 10 sprzedanych sztuk typując kto ze znajomych może być zainteresowany. I to w dodatku zakładając, że moja mama kupi pięć. Tyle zadeklarowała, że może kupić.
Czytaj więcej o Pisanie dla opornych: Marzenia i mrzonki

Napisałam książkę!

Skończyłam pisać książkę! Prawie 32 tysiące słów! Prawie pięć arkuszy wydawniczych!
Moja książka to dość typowa powieść dla nastolatek o nastolatkach i ich problemach. Głównymi bohaterkami są Emilka i Marta – dwie licealistki. Sympatyczne i bardzo normalne, tak jak ich przygody. Może nie ma w tym nic nowego, ale mojej mamie i przyjaciółce (a więc jedynym czytelnikom) podobało się.
I co teraz?
Teraz nic.
Wydrukowałam 5 egzemplarzy, które dam do przeczytania kilku życzliwym osobom, pewnie wprowadzę jeszcze trochę poprawek opierając się na ich opinii.
A potem?
A potem nic. Czytaj więcej o Napisałam książkę!

Dla kogo tworzę

Jest niedzielne przedpołudnie, a ja siedzę i patrzę tępo w statystyki bloga. Dzisiaj zero wejść. Przeczytałam kilka newsów, odświeżam stronę ze statystykami. Dalej zero. A teraz? O, a teraz już pięć wejść.
Nikogo chyba nie zaskoczę, jak napiszę, że lubię jak mój blog jest czytany. Kto nie lubi? Za dawnych czasów wiele nastolatek kończyło swoje wpisy wdzięcznym „Komciujcie!” albo wręcz groźbą, że nowej notki nie będzie jeśli komentarzy będzie mniej niż (tu należy wstawić liczbę, zazwyczaj wyższą niż ilość komentarzy pod notką poprzednią). Może na blogach nastolatek tak dalej jest, nie wiem, nie czytuję. W każdym razie czasem sama chciałabym napisać „komciujcie”, bo miło jest wiedzieć, że po drugiej stronie ekranu jest ktoś. Ktoś żywy i prawdziwy, kto naprawdę przeczytał to, co napisałam. Nie czujcie się jednak zbyt mocno zobowiązani. Też nie lubię komentować blogów.
Zadaję sobie czasem pytanie: dla kogo i do kogo ja piszę? Po co? Czemu? Słowa płyną potokiem, ale czy jest w tym jakiś głębszy sens, czy tylko tak sobie siedzę i tłukę w tę klawiaturę. Czy w ogóle jest ważne to, czy ktoś mnie czyta? A dla kogo i w jakim celu piszę książkę? Czemu poświęcam temu czas? Czemu uparłam się żeby skończyć? Czytaj więcej o Dla kogo tworzę

Niech żyją odważni amatorzy

Zachwycają mnie w pewien sposób ludzie, którzy tworzą rzeczy marnej jakości i bez poczucia zażenowania prezentują swoje dzieła światu. Część z czytelników pewnie wie, że w zamierzchłych czasach zajmowałam się ocenianiem marnych opowiadań publikowanych na blogach. Większość z młodych autorek, które oceniałam nie potrafiło nawet sklecić poprawnego zdania, a mimo tego były głęboko przekonane o swoim talencie. I w dodatku miały grono wiernych fanów. Najdłuższe opowiadania miały po około 200 stron A4 czcionką 12. A błędów ortograficznych tyle, że Word odmawiał sprawdzania. Jak ktoś jest zainteresowany, to blog ciągle wisi, chociaż zapomniałam hasła i nie mogę się do niego zalogować. Można go znaleźć tu.
Są tacy, którzy w swoje niezbyt udane projekty angażują nie tylko swój czas, ale również czas osób trzecich. I też robią to bez skrupułów. Wierzą w siebie. Wierzą w sukces. I w sumie, są w tym wszystkim niesamowici. Chociaż szczerze nie umiem podziwiać ich dzieł to podziwiam ich zaangażowanie i odwagę, bo to są cechy, których mi brakuje. Biorę się za coś z zapałem, by potem stwierdzić, że to i tak nie ma szans powodzenia. Marzę o szczycie, by następnego dnia stwierdzić, że były to jedynie mrzonki. Czytaj więcej o Niech żyją odważni amatorzy