Tłumaczenia – ale o co chodzi?

Żeby nie pisać przed każdym tłumaczonym tekstem napiszę to tutaj.

Co tłumaczę?

Tłumaczę historie zamieszczane na subredicie Let’s Not Meet, jest to swego rodzaju forum, na którym użytkownicy opowiadają o swoich strasznych i zagrażających życiu spotkaniach z ludźmi. Z założenia historie te powinny być prawdziwe i myślę, że wiele z nich jest. Do tłumaczenia wybieram te najciekawsze, a co za tym idzie najbardziej nieprawdopodobne. Czy prawdziwe? Nie wiem. Zdecydowanie są to historie wywołujące gęsią skórkę.

Czemu?

Za tłumaczenie wzięłam się przede wszystkim z dwóch powodów.

  1. Żeby lepiej poznawać język angielski. Tłumacząc staram się najpierw bardzo dobrze zrozumieć tekst. Sprawdzam w słownikach temperaturę emocjonalną słów, sprawdzam czy w tekście nie kryją się jakieś wieloznaczności, czy coś mi nie umyka… Krótko mówiąc: uczę się, bo przeczytać, a przetłumaczyć to dwa zupełnie różne procesy.
  2. Żeby lepiej opanować „pisanie różnymi głosami”. Dużą trudność sprawia mi nadawanie swoim bohaterom indywidualnego stylu wypowiedzi. Moi bohaterowie za często mówią jak ja. Gdy tłumaczę staram się jak mogę opowiedzieć historie głosem autora, a nie swoim. Przekazać jego emocje, jego dobór słów, jego styl wypowiedzi. A, czasem pozwalam sobie na drobne cięcia, jeśli autor pozwolił sobie na nudne dygresje.

Publikuję efekty tych ćwiczeń, bo myślę, że są dość ciekawe. Wcześniej wrzucałam te tłumaczenia na Mikrobloga na Wykopie, więc jeśli je tam widzieliście, to nie jest to plagiat.