Kilka dni temu napisałam notkę o Niebieskim Wielorybie – trochę rozdmuchanym zagrożeniu ze strony Internetu. Notka wzbudziła spore zainteresowanie, więc postanowiłam pociągnąć temat i napisać o tym, co nam realnie grozi w Internecie.
Jestem bardzo internetowa: bloguję, uczę się online, 90% mojej pracy odbywa się online, korzystam z Facebooka, wiele godzin tracę czytając Reddit. Jestem ostatnią osobą, która powie Wam, że powinniście zupełnie odciąć się od Internetu. Nie przegryzajcie kabli!
Największym zagrożeniem w Internecie jesteśmy my sami. Wrzucając zdjęcie karty pokładowej ryzykujecie, że ktoś zmieni Wam miejsce w samolocie lub dokona innych raczej drobnych zmian w rezerwacji (większe zmiany zazwyczaj wymagają dodatkowej weryfikacji). Wrzucając zdjęcie karty kredytowej ryzykujecie utratę pieniędzy, a chwaląc się urlopem dajecie złodziejom sygnał, że Wasz dom jest pusty. I tak dalej. W nieskończoność. Z tego większość ludzi zdaję sobie sprawę – nawet jeśli nie w szczegółach, to coś tam świta. Jeśli ktoś z Was chciałby trochę poszerzyć wiedzę o takich pułapkach, to polecam niebezpiecznikowy cykl o Hakerze Januszu.
Dzisiaj chciałam skupić się na czymś innym: na ludziach, którzy stanowią zagrożenie dla osób podatnych, które świadomie lub nie, manipulują. Tacy ludzi są w Internecie i często nie trzeba ich szukać.
Kogo spotka naiwna nastolatka?
Zacznę od drobnej galerii osobowości, na które mi się zdarzyło trafić podczas mojej internetowej kariery. W poprzedniej notce wspominałam już o gości, który chciał być moim guru czy trenerem, który zapowiadał, że dzięki niemu osiągnę wielkość, jeśli tylko mu się podporządkuję. Nie rozmawiałam z nim dużo (obraził się jak zaczęłam z niego żartować), ale gość ewidentnie szukał osoby podatnej na manipulację, uległej. Nie wiem jakie były jego zamiary, ale na pewno nie były dobre. I chociaż nasz kontakt był bardzo krótki (jedna półgodzinna rozmowa? – coś takiego), to jeszcze długo czułam niepokój, gdy o tym myślałam.
Miewałam konta na portalach randkowych. Propozycje seksu, błagania o zdjęcia w negliżu czy propozycje sponsoringu naprawdę szybko przestały robić na mnie wrażenie. Pamiętam jak jeden gość próbował skłonić mnie do rozmowy o fantazjach seksualnych twierdząc, że pisze na ten temat doktorat. Ten przynajmniej był kreatywny. Ech. Z sytuacji potencjalnie niebezpiecznych zapamiętałam jedną: odezwała się do mnie kobieta. Napisała dłuugą wiadomość. Proponowała mi rolę modelki na Akademii Sztuk Pięknych w Dani, Szwecji lub Holandii (nie pamiętam), całkiem sporą pensję na tej posadzie oraz przyzwoite kieszonkowe za bycie jej kochanką. Wszystko pod dachem jej męża i w tajemnicy przed nim.
W najprostszym i najmniej niepokojącym przypadku był to młody, kreatywny chłopak liczący, że dzięki temu dostanie moje zdjęcia. To na mnie nie robi wrażenia. Jeśli rzeczywiście była to nieszczęśliwa żona, to jej sposób szukania szczęścia niezbyt mnie przekonuje, ale nie jest takie straszny. Ale jest jeszcze przynajmniej jedna możliwość. Kto wie, czy dziewczyna, która zgodziłaby się na takie warunki nie trafiła by tam gdzieś, by pozować, ale nie studentom, a w barze, przy rurze. Takie rzeczy nie są częste, ale się zdarzają.
Dwa razy spotkałam ten sam typ manipulanta. Niezbyt niebezpieczny typ, na pewno celem tych chłopaków nie było porwanie, zabicie czy w ogóle bezpośrednie skrzywdzenie mnie. Z drugiej strony był to dla mnie ten typ niezdrowych relacji, z których ciężko było mi się uwolnić. Obaj byli mną zainteresowani w sensie romantycznym. Obaj byli poniżej mojego poziomu. Naprawdę niewiele mieli do zaoferowania. Nie próbowali tego ukryć, a grali tym jako kartą przetargową. Pisali do mnie szukając pocieszenia, żalili się, że są do niczego, że nikt ich nie chce, że może powinni umrzeć. Pocieszałam, z empatii do drugiego człowieka, a nie sympatii do nich. Wtedy mocniej próbowali zalotów, które jak odrzucałam, mówili, że ich okłamywałam, że naprawdę nic dla nikogo nie znaczą i tak dalej… Myślę, że niekoniecznie była to wyrachowana manipulacja z ich strony. Raczej wrodzony brak umiejętności społecznych. Na szczęście, chociaż nie miałam na tyle sił i samozaparcia, by skończyć te znajomości, to nigdy z żadnym z nich się nie spotkałam. Jedna z tych znajomości ciągnęła się kilka lat z przerwami.
Również dwa razy zetknęłam się z osobami ciężko chorymi psychicznie. Nie jestem psychiatrą, ale podejrzewam, że były to osoby ze schizofrenią. Te spotkania były bardzo dla mnie niepokojące, chociaż nie były dla mnie w żaden sposób niebezpieczne. Jedną z tych osób była dziewczyna, głęboko paranoidalna, wierząca w to, że ktoś ją śledzi, obserwuje, że wszyscy spiskują przeciwko niej. Spotkałam ją na jakimś sporym forum i nigdy nie weszłam z nią w bezpośrednią interakcję, ale byłam przerażona, co choroba może zrobić z człowiekiem.
Z drugą osobą – chłopakiem – miałam bezpośredni kontakt. Spotkaliśmy się na niedużym forum o zjawiskach paranormalnych i wymieniliśmy bardzo dużo wiadomości prywatnych. Okazało się, że chłopak wierzy, że jest wilkołakiem. Tak zupełnie na serio w to wierzył. Wpadał w furię, jak próbowałam sugerować, że coś mu się śniło czy wydawało. Niedługo z nim pisałam po tym odkryciu. Usunęłam konto na tamtym portalu i po prostu zniknęłam.
Chociaż wydaje się, że osoby chore psychicznie stwarzają zagrożenie dla innych, to częściej są ofiarami niż sprawcami przestępstw. Są podatne, są łatwym łupem dla socjopatów. Jestem prawie pewna, że i dziewczyna, o której pisałam i ten chłopak zrobiliby wiele dla osoby, która powiedziałaby, że im wierzy, że oni mają rację, że to świat jest głupi.
Ja tych ludzi spotkałam przypadkiem, ale istnieją fora dla osób z depresją, dla myślących o samobójstwie, dla tnących się nastolatek. Tam naprawdę nietrudno wejść, udać kogoś, kim się nie jest, zdobyć zaufanie i je wykorzystać.
Jak więc się bronić?
- Bądź asertywny. Jeśli rozmowa z kimś sprawia, że czujesz się niekomfortowo – zakończ tę znajomość. Nawet jeśli jest to tylko mgliste przeczucie. Nie martw się, że zranisz czyjeś uczucia. Tak, tam po drugiej stronie kabla siedzi jakiś człowiek, ale naprawdę to, co on czuje, nie powinno Cię w takiej sytuacji obchodzić. Zablokuj tę osobę, zerwij kontakt.
- Nigdy nikomu nie wierz do końca, póki nie spotkasz tej osoby na żywo (wtedy też nie ufaj w 100%, ale to inna bajka). Tak, wiem, internetowe przyjaźnie potrafią być wspaniałe. Sama przez kilka lat pisałam z jedną dziewczyną – o wszystkim i o niczym. Z drugiej strony byłam kiedyś członkiem małej, zgranej społeczności internetowej. Było nas maks. 50 osób. Ludzie zaczęli się spotykać i koniec końców okazało się, że dwie osoby nie były tym, za kogo się podawały. Jedna osoba celowo kłamała, druga była mitomanem. Wyszło to na jaw po jakichś 5 latach internetowej znajomości. W Internecie bardzo długo można udawać kogoś, kim się nie jest.
- Nie angażuj się w znajomości z manipulantami. Łatwo napisać, trudniej zrobić, co? Nie daj się wciągnąć w gierki, gdzie ktoś mówi, że jak nie odpiszesz, to się zabije. Pamiętaj, że jeśli ktoś grozi samobójstwem możesz i powinieneś zgłosić to na policję. Wystarczy, że znasz nick tej osoby, masz link do jakiegokolwiek profilu czy bloga. Polska policja świetnie radzi sobie z namierzaniem internautów i z tego co słyszałam bardzo szybko puka do drzwi potencjalnych samobójców. Dzwoniąc na policję nie robisz nic złego – jeśli naprawdę ktoś chce popełnić samobójstwo, to ratujesz mu życie. Jeśli tylko próbuje grać na Twoich emocjach, to zasłużył sobie na dyskomfort tłumaczenia się policji.
- Jak najmniej pisz o swoich słabościach. Ja wiem, Internet to wspaniałe miejsce, by się wyżalić, by znaleźć ludzi o podobnych problemach. Z drugiej strony, mówiąc o tym, co nas boli dajemy mocne argumenty szantażystom i manipulatorom. Jeśli koniecznie chcesz napisać o tym, co Cię boli, to stwórz nowy profil: nowy nick, połącz konto z nowym adresem email i podawaj jak najmniej identyfikujących Cię informacji. Na Reddicie normą jest tworzenie kont do opublikowania jednego, kompromitującego posta.
Jeśli jesteś rodzicem i zastanawiasz się jak uchronić swoje nastoletnie dziecko przed Internetem, to przede wszystkim bądź dobrym i uważnym rodzicem. Rozmawiaj, bądź blisko i zrób wszystko, by Twoje dziecko było pewne siebie i wiedziało, że ma w Tobie oparcie. Nie wiń dziecka, jeśli wplącze się w znajomość z jakimś niebezpiecznym typem. Tak, najbardziej narażone na taki kontakt są osoby, które zapuszczają się dziwne zakamarki Internetu, ale Lisa M. Montgomery – zabójczyni – poznała swoją ofiarę na czacie dla miłośników psów. Wariaci zdarzają się wszędzie. Szukaj rozwiązań, a nie winnych. Bądź blisko. Powinno wystarczyć.
Nie ma powodów do paniki
Przestraszyłam Was? Mam nadzieję, że nie, bo w Internecie więcej jest pozytywnych ludzi, zdarzeń i inicjatyw niż tych negatywnych. Źli ludzie są wszędzie, a statystycznie częściej spotykamy ich w świecie rzeczywistym niż wirtualnym.
5 thoughts on “Realne zagrożenie w Internecie”
L.B.
(25 marca 2017 - 21:45)Sporo tych sytuacji. Dziwnych niekiedy. W sieci nie wiadomo na kogo się trafi, ale Internet sam w sobie nie jest zły i warto z niego korzystać. Tylko właśnie, nie trzeba podawać danych, które umożliwią zidentyfikowanie nas czy też sprawią, że padniemy ofiarą cyberprzestępstwa lub innego. Trzeba po prostu korzystać rozważnie. Jak miałam GG to zdarzało się, że wypisywali do mnie różni ludzie, zwykle faceci szukający przygody, (czyt. seksu), ale zdarzyło się też, że napisała do mnie dziwny typ, taki desperacki, który żałował, że nie może się ze mną ożenić. Urwałam to szybko dosyć. Fajnie zawierać nowe znajomości, ale i być bardzo ostrożnym przy tym w sieci. Robiłam kiedyś prezentację o cyberprzestępstwach i teraz o zagrożeniach w Internecie – jest tego naprawdę sporo.
Rozwyrazowana
(28 marca 2017 - 20:14)Tak, dużo jest przestępstw w Internecie, ale w świecie realnym jeszcze więcej. Zawsze i wszędzie można się natknąć na kogoś o złych intencjach, dlatego warto być ostrożnym.
Jak zebrałam te sytuacje, to może się wydawać, że jest ich strasznie dużo, ale to „osiągnięcia”, które kolekcjonowałam przez piętnaście lat intensywnego korzystania z Internetu.
borntobemybaby
(27 marca 2017 - 13:48)Internet jest wielką zbieraniną dziwnych ludzi, oszustów i przestępców… Trzeba się mieć na baczności na każdym kroku. Ciągle wypisują do nas obcy ludzie na fb czy instagramie, wszędzie pełno manipulacji i kłamstw. Bardzo ważna notka. Dzięki!
Rozwyrazowana
(28 marca 2017 - 20:16)Nie popadajmy też w skrajności! W Internecie jest też mnóstwo wspaniałych ludzi, od których wiele możemy się nauczyć, którzy za darmo dzielą się wiedzą i umiejętnościami, którzy chętnie pomogą.
Martynka
(7 kwietnia 2017 - 12:50)Cóż, wiele podobnych sytuacji nauczyło mnie dbania o swoją prywatność. Niechętnie podaję swoje imię w kontaktach z obcymi ludźmi. Na początku rozmowy najczęściej podaję losowe imię. O reszcie danych osobowych mogą zapomnieć. Może i jest to przesada, ale po dwóch latach ciągłych smsów, telefonów, e-maili wolę się nadzwyczajnie chronić. 🙂 Było to dość dawno, ale piekło zawsze wyraźnie się pamięta.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję pomysłu na wpis.
M.