Dwa lata temu znalazłam ogłoszenie o sprzedaży działki: w ładnej okolicy, blisko drogi, ale z dala od dużego ruchu, uzbrojonej, dużej i w dodatku taniej. Trochę daleko od miasta, ale nie można mieć wszystkiego. Gdy pojechałam obejrzeć ją osobiście, poczułam, że to będzie moje miejsce.
Właściciel chciał płatność już i gotówką, gotówki trochę brakowało, trzeba było kombinować. I podczas tego kombinowania myślałam sobie, że jak się uda, jak podpiszemy umowę kupna, to pojadę i wytarzam się ze szczęścia na tej mojej ziemi.
Działkę kupiliśmy, nie pojechałam się tarzać, za to zaczęłam liczyć ile będzie kosztować ogrodzenie działki, budowa, sprawdzać, że ziemia mało żyzna i ciężko będzie coś wyhodować.
Często, gdy osiągam cel zamiast zatrzymać się i przez chwilę cieszyć się sukcesem od razu zaczynam pędzić dalej. Bo tyle jeszcze przede mną, tyle jeszcze trzeba zrobić i osiągnąć.
Dzisiaj więc siądźmy sobie z kieliszkiem szampana, a jeśli nie macie szampana pod ręką, to kubek z gorącą herbatą w zupełności wystarczy (mnie wystarcza) i porozmawiajmy sobie o świętowaniu sukcesów.
Myślę, że warto nie tylko wyznaczać sobie cele, ale również nagrody za ich osiągnięcie. Pisałam już o tym kilka razy, że ja zawsze chciałam za pierwsze pieniądze zarobione na pisaniu kupić sobie biżuterię. I kupiłam.
Częściej jednak nie wyznaczam sobie nagród, w ogóle zapominam o swoich osiągnięciach i zostaję z poczuciem, że nic nie udało mi się zrobić. Nic mi nie idzie. Bo z wymienieniem tego, co się nie udało jakoś nigdy nie mam problemu. Nawet dzisiaj chodziło za mną takie jakieś brzydkie poczucie ogólnej porażki ciągnąc za sobą cały wór niezrealizowanych celów.
Na przekór temu poczuciu przypomnę sobie (i Wam) co mi się ostatnio udało:
- Udało mi się schudnąć 30 kilogramów i utrzymać tę wagę przez rok. I wiecie co? Wyglądam rewelacyjnie.
- Napisałam i wydałam (na własny koszt) książkę. I nie dopłaciłam do tej zabawy. Chociaż oczywiście „Chichot chochlika” mógłby być bardziej dopracowany, dłuższy i lepszy, to i tak uważam, że jest to całkiem dobra książka.
- Napisałam całe mnóstwo wierszyków dla dzieci i wpisów na tym blogu.
- Dwa lata temu nie mogłam zrobić jednej babskiej pompki, dzisiaj robię 20 męskich ciągiem. Dostawałam zadyszki po stu metrach, bez problemu przebiegam 1,5 km (w porywach do 2 km). Umiem podciągnąć się na drążku, przejechać 20 km na rolkach, w ogóle moja sprawność fizyczna poprawiła się w sposób przekraczający moje oczekiwania.
- Kończę poprawki w mojej drugiej książce – dłuższej, bardziej dopracowanej językowo i fabularnie, bardziej dojrzałej.
I to wszystko w dwa lata. W zeszłym roku miałam urlop macierzyński, a przez ostatni rok łączę te wszystkie moje hobby z pracą na pełen etat i wychowywaniem dzieci (sztuk dwie: Tomek lat 4 i Mikołaj 2 lata).
Wiecie co? Jestem z siebie dumna.
Wy też koniecznie napiszcie mi w komentarzach co ostatnio udało Wam się osiągnąć, bo na pewno tez macie powody do świętowania.
1 thought on “Zatrzymaj się i świętuj sukces!”
jotka
(7 grudnia 2016 - 07:28)To prawda, zupełnie inna twarz i wielka siła motywacji, tylko pozazdrościć wypada i życzyć dalszych sukcesów, wszelkich 🙂