Być pięknym

 Dzisiaj wszyscy chcą być piękni i chyba zawsze tak było. No dobrze, nie wszystkim na tym zależy, zdecydowanej większości ludzi, szczególnie kobiet. Stąd te wszystkie ruchy typ #effyourbeautystandards, który ma promować pogląd, że każda kobieta bez względu na rozmiar jest piękna pod warunkiem, że użyje wystarczająco dużo Photoshopa, nie ma cellulitu, i wytapetuje się tak, że jej spod tej tapety nie widać. No i pod warunkiem, że nie jest szczupła, bo kobiety we wszystkich rozmiarach są piękne, ale oprócz tych szczupłych. Te szczupłe koniecznie i natychmiast powinny coś zjeść, bo facet nie pies, na kości nie poleci. Troszkę się wyzłośliwiam, ale niestety pod tym tagiem takie podejście jest częste.
Mamy więc ruch kobiet plus size, które chcą być uważane za piękne. Mamy też (na pewno za oceanem, w Polsce się nie orientuję) ruch matek dumnych ze swoich rozstępów – mniej widoczny niż panie plus size, ale takie zjawisko też istnieje. Widziałam sesje zdjęciowe ludzi pokazujących swoje zniszczone chorobą ciała. Ruchów i akcji mających przedefiniować pojęcie piękna jest na pęczki. Tylko czemu i po co? Czytaj więcej o Być pięknym

Pisanie dla opornych: Marzenia i mrzonki

 Dochodzi pierwsza w nocy, nie mogę spać, bo jest duszno i burzowo, więc zamiast tego jeszcze chwilę temu leżałam w łóżku i snułam plany i marzenia. Jeśli uważacie, że pierwsza w nocy to wczesna pora, to pamiętajcie, że przed siódmą (a więc za sześć godzin!) wstaną moje dzieci i nie będą mieć litości.

Myślę, marzę i kalkuluję przede wszystkim w temacie wydawniczym. Z kalkulacji wynika, że gdybym sprzedała 20 sztuk mojej książki, to mogłabym na tym nie stracić. 20 sztuk – brzmi realnie, chociaż jak zaczęłam liczyć to doliczyłam do 10 sprzedanych sztuk typując kto ze znajomych może być zainteresowany. I to w dodatku zakładając, że moja mama kupi pięć. Tyle zadeklarowała, że może kupić.
Czytaj więcej o Pisanie dla opornych: Marzenia i mrzonki

Podcinanie skrzydeł

 Mój mąż tak mnie kocha, że nawet z jednodniowego wyjazdu przywozi mi prezenty. Tym razem ze szkolenia przywiózł mi paskudnego wirusa i drugi dzień pijemy herbatki ziołowe i próbujemy przeżyć. Jeśli w dzisiejszej notce brakuje chwilami sensu, to wina tego wirusa (i mojego męża!), a nie moja.
Zawsze tam, gdzie pojawi się sukces znajdzie się też grupa ludzi próbująca ten sukces zdeprecjonować. Co kieruje ludźmi, którzy robią wszystko, by nie przyznać, że udało ci się coś osiągnąć? A szczególnie, że jest to twoja zasługa? Zasługa twojej ciężkiej pracy? Czytaj więcej o Podcinanie skrzydeł

Dla kogo tworzę

Jest niedzielne przedpołudnie, a ja siedzę i patrzę tępo w statystyki bloga. Dzisiaj zero wejść. Przeczytałam kilka newsów, odświeżam stronę ze statystykami. Dalej zero. A teraz? O, a teraz już pięć wejść.
Nikogo chyba nie zaskoczę, jak napiszę, że lubię jak mój blog jest czytany. Kto nie lubi? Za dawnych czasów wiele nastolatek kończyło swoje wpisy wdzięcznym „Komciujcie!” albo wręcz groźbą, że nowej notki nie będzie jeśli komentarzy będzie mniej niż (tu należy wstawić liczbę, zazwyczaj wyższą niż ilość komentarzy pod notką poprzednią). Może na blogach nastolatek tak dalej jest, nie wiem, nie czytuję. W każdym razie czasem sama chciałabym napisać „komciujcie”, bo miło jest wiedzieć, że po drugiej stronie ekranu jest ktoś. Ktoś żywy i prawdziwy, kto naprawdę przeczytał to, co napisałam. Nie czujcie się jednak zbyt mocno zobowiązani. Też nie lubię komentować blogów.
Zadaję sobie czasem pytanie: dla kogo i do kogo ja piszę? Po co? Czemu? Słowa płyną potokiem, ale czy jest w tym jakiś głębszy sens, czy tylko tak sobie siedzę i tłukę w tę klawiaturę. Czy w ogóle jest ważne to, czy ktoś mnie czyta? A dla kogo i w jakim celu piszę książkę? Czemu poświęcam temu czas? Czemu uparłam się żeby skończyć? Czytaj więcej o Dla kogo tworzę

Niech żyją odważni amatorzy

Zachwycają mnie w pewien sposób ludzie, którzy tworzą rzeczy marnej jakości i bez poczucia zażenowania prezentują swoje dzieła światu. Część z czytelników pewnie wie, że w zamierzchłych czasach zajmowałam się ocenianiem marnych opowiadań publikowanych na blogach. Większość z młodych autorek, które oceniałam nie potrafiło nawet sklecić poprawnego zdania, a mimo tego były głęboko przekonane o swoim talencie. I w dodatku miały grono wiernych fanów. Najdłuższe opowiadania miały po około 200 stron A4 czcionką 12. A błędów ortograficznych tyle, że Word odmawiał sprawdzania. Jak ktoś jest zainteresowany, to blog ciągle wisi, chociaż zapomniałam hasła i nie mogę się do niego zalogować. Można go znaleźć tu.
Są tacy, którzy w swoje niezbyt udane projekty angażują nie tylko swój czas, ale również czas osób trzecich. I też robią to bez skrupułów. Wierzą w siebie. Wierzą w sukces. I w sumie, są w tym wszystkim niesamowici. Chociaż szczerze nie umiem podziwiać ich dzieł to podziwiam ich zaangażowanie i odwagę, bo to są cechy, których mi brakuje. Biorę się za coś z zapałem, by potem stwierdzić, że to i tak nie ma szans powodzenia. Marzę o szczycie, by następnego dnia stwierdzić, że były to jedynie mrzonki. Czytaj więcej o Niech żyją odważni amatorzy