To nie wstyd!

Moja babcia jest mistrzynią wymyślania, czego można się wstydzić. W skrócie: można się wstydzić prawie wszystkiego. Dla kontrastu, któraś z koleżanek w gimnazjum za swoją mamą powtarzała: wstyd to pod latarnią stać. Racja, pod latarnią stać trochę wstyd. A co z innymi rzeczami?
Sama łapię się na tym, że wstydzę się wielu rzeczy. Kilka dni temu zaczęłam czytać „Makbeta”. Tak, po raz pierwszy. Biorąc książkę do ręki pomyślałam sobie: „Ale wstyd!”. No bo przecież jak to, uważam się za osobę inteligentną, w miarę oczytaną, a taki klasyk mi gdzieś umknął. Zresztą jak wiele innych pozycji, które czuję, że powinnam znać. Najbardziej ciąży mi chyba ten „Makbet”, „Hamlet”, „Iliada” i „Odyseja”. O i „Chłopi”. „Chłopów” też by wypadało znać. Czytaj więcej o To nie wstyd!

Podejmowanie decyzji

Mam straszny, koszmarny problem z podejmowaniem ostatecznych decyzji. Myślę, analizuję, porównuję, by stwierdzić, że równie dobrze, mogę tę decyzję podjąć później, kiedyś. W ten sposób marnuję całe mnóstwo czasu kilka razy podchodząc do tego samego tematu. Jakiś czas temu postanowiłam kupić materac do spania. Od pomysłu do realizacji minęło ponad pół roku, a i tak sprawa nie jest tak w 100% zamknięta, bo wciąż czekam na transport. Na czytaniu o materacach, porównywaniu ofert, szukaniu sklepów i producentów spędziłam dobre 10 godzin. Dobrze, że w końcu sprawę zamknęłam. Prawie zamknęłam.
No dobra, ale skoro 10 godzin spędzam szukając materaca, to wiecie ile godzin spędzam zastanawiając się nad budową domu? Kupnem mieszkania? Wzięciem kredytu? Myślę, że kredytowi poświęciłam jakieś 50 godzin. Kupno mieszkania, jeśli miałabym szacować to kolejne 50 godzin. A budowa lub kupno domu? Nie chcę nawet zgadywać. W każdym razie wiele, wiele godzin czytania o sposobach, o rodzajach, o doświadczeniach ludzi, o przepisach, możliwych komplikacjach… W tym czasie pewnie można by wybudować porządny dom. Podsumowując: podejmowanie decyzji nie jest moją mocną stroną. Za dużo chcę wiedzieć, wszystko próbuję przeanalizować, wziąć pod uwagę, porównać. Czytaj więcej o Podejmowanie decyzji

Niepopularne decyzje

Niełatwo jest podejmować niepopularne decyzje – taki truizm. Chociaż szczerze mówiąc zarówno przerwania studiów, jak i wyjście za mąż po roku znajomości przyszło mi dość łatwo. Jutro mija cztery lata od mojego ślubu cywilnego. Jakieś pięć lat i miesiąc od pierwszej rozmowy z moim mężem. Na koncie dwoje dzieci. Szaleństwo, prawda? A oprócz tego, również na koncie tysiąc rozmów pod tytułem: dlaczego to zrobiłaś? Czy to nie za wcześnie? Po co ci to było? Dwoje dzieci w tym wieku! Wpadłaś? – dobra, z tym ostatnim trochę przesadzam, mało kto pyta wprost, większość w dziwny sposób krąży dookoła tematu i próbuje wybadać.
Zadziwiająco wielu ludzi oczekuje, że powinnam się im tłumaczyć z moich życiowych decyzji, tylko dlatego, że są one inne niż te podejmowane przez nich. Najśmieszniejsze jest to, że często tymi dociekliwymi są ludzie, którzy za pytanie „No to kiedy wreszcie weźmiecie ślub?” spaliliby na stosie. A ja wciąż jestem zbyt taktowna by odpowiedzieć im pięknym za nadobne i zakazane pytanie zadać. Czytaj więcej o Niepopularne decyzje

Nie taka asertywna

Tematy notek mam zaplanowane daleko do przodu, a tu, jak to często bywa, życie podrzuca coś innego.

Dwie godziny temu zadzwonił telefon z przedszkola. Pani dyrektor zadzwoniła z pretensjami, że wypełniłam nie ten druk co trzeba zgłaszając dziecko do rekrutacji. Mój błąd, racja, chociaż wynikający ze złego planowania ich strony internetowej. Jednak to, że popełniłam błąd nie uprawniało pani dyrektor do tego, jak mnie potraktowała. A potraktowała mnie z góry. Pokazała kto tu rządzi. Pokazała kto kogo powinien na kolanach przepraszać. Była agresywna, nieprofesjonalna i w dodatku co chwilę podkreślała, jaką łaskę mi robi dając mi drugą szansę na wypełnienie papierów. A ja zamiast być asertywną, zamiast trochę może ją stonować skuliłam się w sobie i pozwoliłam na siebie krzyczeć. 

Czytaj więcej o Nie taka asertywna

Być asertywną

Na liście wymieniłam asertywność, ale po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że nie jest to adekwatne określenie. Tu nie chodzi tylko o asertywność. Tu chodzi o coś znacznie więcej. Mam wiele cech, których w sobie nie lubię. Jest wiele kompromisów, na które idę z wygody lub strachu przed konfrontacją. Kiedyś taka nie byłam. Szłam jak taran przez życie głośno wyrażając swoje zdanie i często obrywając za to po głowie. Ostatnio stałam się bardziej wycofana, i zachowawcza. W efekcie rzadziej jestem krytykowana, ale czy o to chodzi? Chyba nie. Nie chcę żeby w moim życiu o to chodziło.
Chciałabym w mniejszym stopniu przejmować się tym, co ludzie powiedzą. Nie zastanawiać się nad tym, co ktoś o mnie myśli. Po prostu robić swoje i robić to najlepiej jak umiem.
Choć to zabrzmi bardzo banalnie chciałabym po prostu być dobrym człowiekiem. By to osiągnąć muszę przede wszystkim mówić prawdę. Znów banał, ale jaki ważny i jak trudny do realizacji. Jak trudno powiedzieć „zepsułam”, zamiast „zepsuło się”. Czytaj więcej o Być asertywną