Ćwiczenia

Pisałam już o bieganiu, a przy temacie odchudzania wspomniałam o ćwiczeniach. Tak więc ćwiczę. 4-5 razy w tygodniu. Na początku ćwiczyłam z tym zestawem z youtube o tym.
Potem robiłam Szóstkę Weidera. Potem znów wróciłam do zestawu z youtube. Potem ćwiczyłam po swojemu, a teraz znów wróciłam do tego zestawu wprowadzając drobne modyfikacje. Co to znaczy „drobne modyfikacje”? Zamiast sobie robić przerwy robię ćwiczenia z Szóstki i zamiast delfinków deskę, i zamiast tych dziwnych pompek normalne, i pierwszą serię przysiadów robię z hantelkami. Delfinków nie robię z szacunku do sąsiadki z dołu – mimo wszystko za dużo hałasu.
Szkic tej notki przygotowałam jakiś czas temu, a od tego czasu znowu zmieniałam rytm ćwiczeń: znowu wróciłam do szóstki. Bo lato, bo plaża, bo fajnie by było mieć kaloryfer. Za pierwszym podejściem doszłam w A6W do dnia 28 chyba, więc teraz zaczęłam od 30. Stwierdziłam, że przez cały „międzyczas” nie zaniedbywałam mięśni brzucha więc mogę. Po pierwszym dniu ćwiczeń miałam koszmarne zakwasy, ale już jest dobrze. Czytaj więcej o Ćwiczenia

Motywacje i inspiracje

Gdy zastanawiałam się nad tą notką do głowy przychodziło mi dużo górnolotnych haseł typu „Musisz znaleźć siłę w sobie”, a potem przypomniałam sobie o wabikach. Wabiki to takie drobne obietnice, które sobie sama składam. Typu: za zapięcie w rozmiar 38 kupię sobie perfumy. Albo: ta Anka co jej nie lubię ostatnio przytyła, ale jej będzie głupio jak mnie zobaczy. Cóż, podobno wszystkie kobiety ubierają się ładnie i malują na wypadek, że spotkają kogoś, kogo nie lubią. System nagród za osiągnięcia na pewno jest ważny. I ważne jest też żeby cele nie były zbyt odległe. Mogę na przykład założyć, że jak napisze bestseller o światowym zasięgu to kupię sobie Porshe, ale sto razy bym się poddała zanim bym to osiągnęła. Za to, już dawno, dawno temu, obiecałam sobie, że za pierwsze pieniądze, jakie zarobię pisaniem kupię sobie srebrny wisiorek. Minęło pewnie już z osiem lat, a ja wisiorka dalej nie mam. Mimo wszystko bardzo mocno wierzę, że kiedyś go będę mieć. W Porshe znacznie trudniej mi uwierzyć. Kompletna abstrakcja. Najważniejsze to widzieć cel swoich działań i wiedzieć, że jest realny. Czytaj więcej o Motywacje i inspiracje

Biegać

Czemu akurat 10 km? Chyba dlatego, że na razie jest to dla mnie odległość kompletnie kosmiczna. Dzisiaj równie dobrze mogłabym założyć, że pobiegnę na księżyc. Po prostu niewykonalne. Mimo wszystko uważam, że przy dużej determinacji uda mi się to osiągnąć przed moimi urodzinami.
Dlaczego akurat chcę biegać, czemu nie 100 pompek? Dlatego, że nigdy nie biegałam. Przez problemy oddechowe przez całe życie byłam zwolniona na wuefie z biegania. Każda próba przełamania się kończyła się spektakularną porażką i zapaleniem oskrzeli. Bieganie stało się dla mnie synonimem czegoś, czego nigdy nie będę robić.
Nigdy specjalnie nie chciałam biegać tak dla samego biegania. Czasem w chwilach, gdy chciałam sobie coś udowodnić próbowałam. I nigdy się nie udawało. Mocno bolały te porażki.
Jeszcze w drugiej ciąży postanowiłam, że nie ma szans, teraz się uda, będę biegać jak tylko urodzę. Urodziłam i co? I nie biegałam. Bo sąsiedzi będą patrzeć. Bo nie ma czasu. Bo nie mam kondycji. Bo ćwiczę inaczej. A w ogóle to po co i bez sensu. Chęć spróbowania i postawienia wyzwania samej sobie wracała jednak od czasu do czasu. Problemem był czas. Z dziećmi nie pobiegam. Darek wraca późno z pracy, po zmroku nie puści mnie z domu. Czytaj więcej o Biegać

Odchudzanie: przed i po

Ta notka nie będzie łatwa. Swoje zdjęcia z grubych lat najchętniej bym usunęła, zapomniała o tym okresie, ale tak było. Taka jest prawda: byłam gruba. Nie chcę się zagłębiać w medyczne powody pojawienia się mojej nadwagi. Mam 175 cm wzrostu, skończyłam liceum ważąc 57 kg, byłam szczupła, a nawet chuda. Do ślubu szłam ważąc jakieś 85 kg (na oko, bo jak ognia unikałam wagi). W pierwszej ciąży dobiłam do 101 kg. Między ciążami zbiłam wagę do 78 kg, ale dopadł mnie efekt jojo i znów waga pokazała 85 kg. Druga ciąża i pod koniec imponujące 105 kg. Trzy tygodnie po porodzie ważyłam 95 kg.
Czułam się z tym źle. Fatalnie. Wstydziłam się siebie. Postanowiłam to zmienić. Przeszłam na dietę. Nie na dietę cud, nie na modnego ostatnio Dukana. Po prostu pięć małych posiłków dziennie. Żadnych słodyczy. Żadnego cukru do herbaty. Koniec z białym pieczywem. Ciężki i tłuste potrawy i tak musiałam wyeliminować ze względu na karmienie piersią. Moim celem było zrzucenie 30 kg.

SAMSUNG CAMERA PICTURES
Z malutkim Mikołajkiem – moim młodszym synkiem

Czytaj więcej o Odchudzanie: przed i po